fot. Peter Kneffel |
Piłkarze Werderu od początku spotkania nie mieli nic do powiedzenia. Bayern już od pierwszego gwizdka rozpoczął swoją dominację i oblężenie bramki przyjezdnych. Na pierwsze trafienie nie trzeba było długo czekać. Xabi Alonso fantastycznym uderzeniem zza pola karnego nie dał szans bramkarzowi i strzelił pierwszego gola w nowym sezonie, otwierając tym samym worek z bramkami już w 9. minucie spotkania. Bramka padła a przewaga rosła. Bawarczycy podwyższyli wynik już w 13. minucie. Doskonałe podanie zaliczył Franck Ribery, który prostopadłą piłką z własnej połowy boiska posłał w bój Roberta Lewandowskiego. Polak idealnie uwolnił się spod opieki obrońców wybiegając do piłki w odpowiednim momencie i unikając spalonego. W sytuacji sam na sam strzelił pierwszą i nie ostatnią bramkę w tym spotkaniu. Mistrz Niemiec prowadził po niespełna kwadransie już 2:0.
W 32. minucie kolejną szansę na podwyższenie wyniku miał Robert Lewandowski. Ze sporej odległości na bramkę Wiedwalda uderzał Thomas Muller, piłka odbiła się od słupka i trafiła pod nogi Lewandowskiego, któremu wystarczyło wpakować piłkę do pustej bramki. Fatalnie jednak spudłował i przeniósł piłkę znacznie nad poprzeczką. Chwilę później, a dokładnie w 39. minucie ponownie w fantastycznej sytuacji znalazł się polski snajper, który po wymianie podań z Riberym i Mullerem kolejny raz znalazł się sam na sam z bramkarzem Werderu. Strzelając z odległości czterech metrów piłka odbiła się od nogi Wiedwalda, następnie od poprzeczki i wróciła na boisko. Wyjątkowo szwankował celownik Robertowi w pierwszej połowie. W pierwszych 45 minutach oddał 6 strzałów na bramkę Wiedwalda i z wielu fantastycznych okazji udało mu się wykorzystać tylko jedną, a powinien mieć przynajmniej hat-tricka.
Krótko po zmianie stron okazało się, że Lewandowski naprawił w przerwie swój celownik. Już 40 sekund po wznowieniu i fantastycznym dośrodkowaniu Mullera z prawej strony boiska, Lewandowski drugi raz w tym spotkaniu wpakował piłkę do siatki rywala. Fantastyczne funkcjonowały skrzydła Bayernu. Z przyjemnością patrzyło się na współpracę Alaby z Riberym. Następna bramka padła po podobnej współpracy, ale na drugim skrzydle. Kolejna wspaniała dla oka wymiana podań, tym razem po prawej stronie boiska. Thomas Muller rozegrał piłkę z Philippem Lahmem, wprowadził go podaniem w pole karne, a prawemu obrońcy Bayernu pozostało celnie uderzyć. Lahm strzałem na dalszy słupek, od którego piłka odbiła się jeszcze i wpadła do bramki strzelił czwartego gola w tym spotkaniu. Następna bramka to ponownie popis ofensywy Bawarczyków. Rozegranie wszerz pola karnego i trzecia asysta Thomasa Mullera w spotkaniu, który wystawił piłkę stojącemu na 11. metrze Franckowi Ribery'emu, a ten uderzeniem pod poprzeczką wpisał się na listę strzelców.
Brema absolutnie nie istniała na boisku i zapowiadało się na jeszcze większy pogrom. W 76. minucie mieliśmy kolejny dowód słabej gry gości. Bezmyślne zachowanie Eggesteina, który po złym przyjęciu piłki we własnym polu karnym złapał za koszulkę Rafinhe i dał pretekst sędziemu do podyktowania rzutu karnego. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Lewandowski i celnym uderzeniem ustrzelił hat-tricka.
Na tym zakończyło się strzelanie, choć okazji do zdobycia kolejnych bramek było jeszcze sporo. Wynik 6:0 biorąc pod uwagę wszystkie niewykorzystane okazje Lewandowskiego (12 strzałów) i Mullera (5 strzałów) to zdecydowanie najmniejszy wymiar kary. Hat-trick Roberta to rozpoczęcie marszu po trzeci tytuł króla strzelców. Jak na razie, żadnemu obcokrajowcowi nie udało się zdobyć tego tytułu trzykrotnie.
Bayern Monachium:
Manuel Neuer - Philipp Lahm (Rafinha 74'), Javi Martinez, Mats Hummels, David Alaba (Juan Bernat 78') - Thiago Alcantara, Arturo Vidal, Xabi Alonso (Joshua Kimmich 64') - Thomas Muller, Franck Ribery - Robert Lewandowski
Werder Brema:
Felix Wiedwald - Gebre Selasie, Fallou Diagne, Lamine Sane, Luca Caldirola - Robert Bauer, Clemens Fritz - Sambou Yatabare, Fin Bartels (Lenart Thy 88'), Florian Grillitsch (Maximilian Eggestein 74') - Aron Johannsson (Janek Sternberg 64')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz